w małe miasteczko. Zatłoczone, brudne. Jedna ulica, druga, trzecia, plac. Jeszcze jeden zakręt i nagle <page nr=127> widok na dziesiątki masztów, białych kadłubów, barek: port.<br>- To jest Fiumicino - objaśnił Maliński. - Port rybacki i bardzo nieelegancka plaża. Tu możemy sobie spokojnie porozmawiać. Nie spotkamy znajomych.<br>Zatrzymał samochód przy wielkiej altanie z widokiem na morze. Weszliśmy do niej. Maliński zamówił jakąś rybę, której zalety mi wyszczególnił. Do niej pewne wino, też jego zdaniem nadzwyczajne. Ustalał z kelnerem dokładnie wszystkie elementy zamówienia. Nie bardzo słuchałem. Nieco uważniej, gdy skończywszy powrócił do tego, o czym już mnie częściowo poinformował, a mianowicie, że od kurii stara się trzymać