Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
on na zdrowie, bo pijąc ruszałem się, a także pewnie dlatego, że serce miałem lekkie. Byłem wesół przez cały wieczór. Sny też miałem wesołe. Wśród nich jeden przypominający ów, który mnie tak przygnębił. kiedy pewnego popołudnia w Lazaretto zasnąłem na szczycie Monte Aguzzo. Teraz też pojawil mi się kolosalnych rozmiarów obrotowy pulpit, oczywiście zrodzony z lektury Ehrlego. Tym razem jednak przypominal również karuzelę. Obracała się, zjeżdżałem i wznosiłem, a mojej ekwilibrystyce i rotacjom, tak jak w tamtym śnie, przypatrywali się ludzie z kurii. Min nie mieli groźnych. Raczej byly onę przerażone. Krzyczeli coś, lecz ich słowa nie dochodziły do moich uszu
on na zdrowie, bo pijąc ruszałem się, a także pewnie dlatego, że serce miałem lekkie. Byłem wesół przez cały wieczór. Sny też miałem wesołe. Wśród nich jeden przypominający ów, który mnie tak przygnębił. kiedy pewnego popołudnia w Lazaretto zasnąłem na <page nr=209> szczycie Monte Aguzzo. Teraz też pojawil mi się kolosalnych rozmiarów obrotowy pulpit, oczywiście zrodzony z lektury Ehrlego. Tym razem jednak przypominal również karuzelę. Obracała się, zjeżdżałem i wznosiłem, a mojej ekwilibrystyce i rotacjom, tak jak w tamtym śnie, przypatrywali się ludzie z kurii. Min nie mieli groźnych. Raczej byly onę przerażone. Krzyczeli coś, lecz ich słowa nie dochodziły do moich uszu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego