się tlen, powodując kolejne wybuchy. Na szczęście ogień nie dostał się do składu z farbami i chemikaliami, wtedy wyleciałby dach. W ciągu paru minut poszła w gruzy praca wielu lat, własnoręcznie robione meble, rysunki, maszynopisy, listy, zdjęcia, osiemdziesiąt gatunków kwiatów. Aparaty fotograficzne i cała kolekcja obiektywów latami przywożnych z NRD, ocalały od ognia, lecz nie oszczędziła ich ludzka zachłanność. Pozostały na półce ich dokładne odciski w pokrywającym wszystko popiele.<br> Wyszli ze spalonego mieszkania z kotką, kłębkiem wełny i paroma ubraniami, które zdążyli wyrzucić na schody. Zamieszkali u Elżbiety Karkoszki. Różnie bywało w ciągu tych trzech miesięcy ich pobytu u nas... (Teatr