osiodłany mój wspaniały wierzchowiec Ali-Baba, <br>który najwidoczniej dosłyszał moje wołanie, a teraz <br>na mój widok parsknął radośnie i zbliżył <br>się aż pod samo okno. Ubrałem się po ciemku, porwałem <br>strzelbę i zachowując jak największą ciszę, <br>wyskoczyłem przez okno wprost na grzbiet Ali-Baby. Rumak ruszył <br>z kopyta, przesadził kilka ogrodowych parkanów i pobiegł <br>przed siebie, unosząc mnie nie wiadomo dokąd. Pędziliśmy <br>tak przez dłuższy czas w świetle księżyca, gdy <br>zaś okazało się, że nie ma za nami pogoni, ująłem <br>wodze w ręce i skierowałem się do widniejącego <br>opodal lasu.<br><br>Upojony tą nocną jazdą, zapomniałem o zakazie ojca, <br>o tym, że