na ludzi wolnych, którzy po śniadaniu mogli, nie skrępowani cudzą wolą, udać się albo na podwórko, albo pograć w karty, przespacerować się po korytarzu czy też wyglądać przez okno i dowiedzieć się, co służąca z przeciwległego domu zakupiła na targu na <page nr=237> obiad. Pocieszałem się jednakowoż, że tymi paroma dniami niewoli okupuję sobie prawo do wolności, której potem już ani Mac, ani Vilbert, ani nikt inny nie będzie chciał ani mógł mi zamącić.<br>Cierpiałem też bardzo, że z powodu całej tej burleski mogę tak mało widywać Jankę, do której przywiązałem się ogromnie i z niczym nie mogę dać sobie bez niej rady