długie,<br>ja troski wasze jak kwiatki splatam w szumiący bukiet<br>i składam na stopniach tronu mojego Pana - Jezusa.<br><br>Wtedy Pan Jezus powstaje, odkłada na chwilę berło<br>i każdej trosce najmniejszej nadaje tak śpiewne imię,<br>że jedna się staje rubinem, szmaragdem inna lub perłą,<br>a ta najcięższa, najkrwawsza wyrasta w drzewo olbrzymie.<br><br>Ja wiem, jak to wszystko boli, więc jestem do końca z wami,<br>blaskiem nad waszą rozpaczą i śladem na śnieżnej bieli,<br>a jeszcze palmą i wieńcem dla tych, co zęby zacięli -<br>jak deszczem słodkim na kwiaty, spadam na włosy rękami.<br><br>Do widzenia. Już idę. Do uwięzionych kobiet.<br>Ześlę im sny