sobie na piersiach, w kieszonce od kamizelki... <br><br><br>Wobec tak przygniatających dowodów, nie mogło już <br>być chyba nawet cienia wątpliwości co do prawdziwości <br>moich słów... Tym bardziej że w owym właśnie <br>czasie dwóch Turków założyło na Lesznie, naprzeciw <br>naszego domu, piekarnię turecką, co, rzecz jasna, było <br>tylko pretekstem, gdyż cele ich osiedlenia się w naszej <br>dzielnicy były wyraźnie szpiegowskie... Zośka widziała <br>nawet na własne oczy, jak młodszy Turek stanął przed <br>drzwiami owej piekarni i przyglądał się naszemu domowi <br>podejrzliwie i z nienawiścią... innym zaś znowu razem <br>starszy Turek przywołał do siebie bawiącego się <br>na ulicy Jasia, braciszka Anielci, ślicznego chłopaczka <br>o długich