Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Wysiedliśmy z wagonu, aby przesiąść się do pociągu warszawskiego. Wyrwany ze snu, w donaszanym po Krysi marynarskim paletku ze złotymi guzikami, dygotałem z zimna. Cały teren stacyjny pogrążony był w gęstej mgle, jak w morzu mleka. Na peronach, opatuleni w szynele, pokotem spali żołnierze. Obraz ten, poprzez mgłę, robił wrażenie pobojowiska. Przypomniała mi się opowieść ojca o poległych pod Laojanem.

Przebiegający w pośpiechu ludzie wyłaniali się z białego oparu i ginęli z oczu jak widma. Wysoki oficer, wymachując rękami, klął zachrypniętym głosem i wymyślał kolejarzom. Tu i ówdzie pojawiały się mdłe światła i pozwalały domyślać się zarysu niewidzialnych parowozów. Zdążając do
Wysiedliśmy z wagonu, aby przesiąść się do pociągu warszawskiego. Wyrwany ze snu, w donaszanym po Krysi marynarskim paletku ze złotymi guzikami, dygotałem z zimna. Cały teren stacyjny pogrążony był w gęstej mgle, jak w morzu mleka. Na peronach, opatuleni w szynele, pokotem spali żołnierze. Obraz ten, poprzez mgłę, robił wrażenie pobojowiska. Przypomniała mi się opowieść ojca o poległych pod Laojanem.<br><br>Przebiegający w pośpiechu ludzie wyłaniali się z białego oparu i ginęli z oczu jak widma. Wysoki oficer, wymachując rękami, klął zachrypniętym głosem i wymyślał kolejarzom. Tu i ówdzie pojawiały się mdłe światła i pozwalały domyślać się zarysu niewidzialnych parowozów. Zdążając do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego