nie mogła zapomnieć szumu gałęzi szarpanych przez bardzo silny tego dżdżystego dnia wiatr, gdy żegnała na zawsze rodzinny dom. Dwór florianowski, zwany pałacem, został zajęty przez nowych właścicieli ze wschodu, ona z rodziną - wywieziona na wschód, a dworskie drzewa w parku - w tym i te dwa pamiątkowe dęby - ścięte i porąbane siekierą na szczapy.<br><br>Pani Jadwiga z Bochwiców Rdułtowska znalazła się wraz z rodziną (mąż już nie żył) - teściową, szwagierkami i synkami: Jackiem i Jeremim, w dalekim Kazachstanie.<br><br>I oto, po tylu latach, słucham młodego głosu pani Jadwigi, w pokoju na pierwszym piętrze, przy ulicy Dygasińskiego. Pokój wypełnia się barwnymi opowieściami