zobaczył <br>budowlę. W pierwszej chwili wydało mu się, że to <br>gigantyczne spiętrzenie skał ułożonych poziomymi warstwami, <br>które ciągną się bez końca, spłaszczone, jakby <br>zgniótł je ciężar potwornej masy skalnej. Lecz po <br>chwili zrozumiał, że widzi wychylające się jeden zza <br>drugiego tarasy zbudowane ręką ludzką. Nic innego nie <br>mogło stworzyć tak prostych linii, ostrych krawędzi i gładkich <br>płaszczyzn. <br><br> Pod ponurym niebem leżały szare i nieruchome, <br>podobne do łańcucha górskiego, usiane czarnymi kwadratami <br>otworów. Tu i ówdzie, z harmonii poziomych linii, wyrastały <br>pionowe krawędzie ogromnego bloku lub wieży podpierającej <br>niebo. Z tyłu, daleko za budowlą, ukazywał się stanowiący <br>jej tło chaos prawdziwych skalnych