bogactwo. <br><br>Płacz, Europo, i czekaj szyfkarty. <br> 55<br>W grudniowy wieczór, w porcie Rotterdamu <br>Milczący stanie okręt emigrantów. <br>W zamarzłe maszty, jak w śnieżne chojary, <br>Z dołu uderzy litanijny chór <br>W chłopskim, słoweńskim czy polskim narzeczu. <br><br> 60<br>Trafiona z pistoletu gra pianola. <br>Kadryl po knajpach goni dzikie pary. <br>I ruda, tłusta, prztykając w podwiązkę, <br>Z rozwalonymi udami na tronie, <br>W pantoflach z puszkiem, czeka tajemnica <br> 65<br>Na domokrążców gum i salwarsanu. <br><br>Tam nasz początek. Już miga iluzyon: <br>Max Linder krowę prowadzi i pada. <br>W ogródkach świecą przez zieleń lampiony. <br>Żeńska orkiestra w puzon, w puzon dmie. <br><br> 70<br>Aż z rąk, pierścieni, gorsetów