Mały Łukasz krążył po korytarzu, przypominał nie do końca oswojone zwierzątko. Pomyślałem, że Adaś umarł, nic nie mogłem na to poradzić, taka przyszła mi myśl. Kiedy matka zamknęła drzwi, wybuchnęła płaczem: "To straszne, straszne...<br> <page nr=55><br> Adasia nie ma w domu, jest chory..." Znowu pomyślałem sobie coś śmiertelnego. "Co się stało?" "Zachorował psychicznie... Cały czas był zupełnie normalny, pracował, w ogóle nie wychodził z domu, tyle co do biblioteki albo do pana... może niedobór tlenu, aż przedwczoraj powiedział, że coś się z nim dzieje, że nie może wytrzymać, że nie da rady skończyć tej pracy i przystąpić do egzaminu... Błagałam go, żeby został