jej stawić czoło. Zaledwie władza wyznaczy mu mieszkanie,<br>a już inne domostwa odsuwają się, aż stracą je z oczu.<br>Wśród samotności, wśród próżni wytworzonej wokół siebie, żyje<br>sam ze swą samicą i małymi, które uczą go głosu<br>ludzkiego. Gdyby nie oni, rozpoznawałby tylko jęki.<br> Dano już znak ponury; służalec prawa puka do jego<br>drzwi - wyrusza, przybywa na plac publiczny wypełniony<br>tłumem stłoczonym i drżącym. Rzucają mu na pastwę<br>truciciela, ojcobójcę lub świętokradcę: chwyta go, rozciąga,<br>wiąże na krzyżu poziomym, podnosi rękę. Nastaje cisza<br>przeraźliwa i słychać jedynie chrzęst kości trzaskanych<br>drągiem i wycie ofiary. Odwiązuje ją, niesie na koło:<br>połamane członki