innego teraz, gdy tylko ci co idą w pierwszych szeregach są syci. Z bezlitośnie zagarnianego dostatku, korzystają tylko sprawniejsi, silniejsi i pierwsi. Ostatnie szeregi zastają nieodmiennie puste domy, puste chlewy i gołe ogrody. Więc rozsypują się szeroką ławą po kraju, rozpryskują na setki drapieżnych oddziałów wyprzedzających się wzajem, tracą kierunek, pustoszą Francję i Niemcy.<br>Pewnego majowego dnia, trzymający swoich w kupie Gottschalk i von Emich, uderzają jak taranem w sam środek sił Piotrowych. Nie bacząc na opór i wrzaski przechodzą po brzuchach gromady, wybijają się na czoło i szybkim pochodem odsadzają się o dobry dzień drogi. Głośno oświadczają, że nie myślą