Paszyna. Księdza pokochano, zwłaszcza oddany był mu głuchoniemy Wojciech Oleksy. Chciał uradować księdza, więc też wystrugał rzeźbkę z drewna. Co mógł dać innego? Ksiądz wzruszył się, prymitywna figurkę uszanował, postawił koło ołtarza. A później biskup, w czasie odwiedzin parafii, pobłogosławił ja. Wkrótce pokazano ja w dzienniku telewizyjnym. Ludzie zaczęli wtedy rzeźbić. Także dzieci, młodzież. Ksiądz każdemu z nich dawał parę złotych za przyniesiona figurkę. Paszyn stał się zagłębiem rzeźby, przyjeżdżali kolekcjonerzy, turyści. Marzeniem księdza stało się, by w kościele powstała kaplica, wypełniona rzeźbami parafian. Taki hołd oddany Bogu. Tu dodam, że ksiądz nie oceniał walorów artystycznych rzeźb, traktował je bowiem jako