Patrzymy, a tu ruskie samoloty bombardują. Wróciliśmy do wioski, okazało się, że jest znowu wojna i dookoła front. Miałem do wyboru: siedzieć pod bombami jak palant lub walczyć. Ponieważ znał wcześniej Czeczeńców, przydzielono go do pomocy dowódcy frontu, płk. Daudowi Achmadowowi. Następnie przeszedł do oddziału Sułtana Patsajewa, tam dostał karabin snajperski Dragunowa, 160 naboi i jednorazowy granatnik przeciwpancerny "Mucha". Oddał rzeczy osobiste i dokumenty. - Czeczeńcy się śmiali: <foreign>"tam, kuda idziosz, budziesz do ruskich strieliac"</>. Myślałem, że żartują, a tu okazało się, że idziemy na samą linię frontu - opowiada "Władik". - Następnego dnia Rosjanie zaatakowali. Jatka była straszna, w końcu cały ich batalion