choroby. <br>Porażony lękiem, jaki wywoływało we mnie słowo izolacja, przeprowadzałem się ze swojego słonecznego pokoju w pozycji poziomej, głową do przodu, do miejsca odizolowania, nie spodziewając się, że dopiero tam odzyskam równowagę. W tym osobliwym pomieszczeniu, z dala od przypadków beznadziejnych, od tych roślinek codziennie przenoszonych, podlewanych, użyźnianych coraz nowszymi specyfikami, których widok powodował we mnie najczarniejsze myśli, podsuwał najbardziej beznadziejne obrazy mojej przyszłości, tak samo uwięzionej, zależnej, podczas gdy ja chciałem się od tej zależności wreszcie uwolnić. <br>W izolatce, w której spędziłem najszczęśliwsze dni mojego życia, uświadomiłem sobie, że muszę oderwać się od poczucia samoistności, od traktowania swojego życia jako