Jassmont.<br>- Ja tę cukierenkę traktuję z konieczności jak skrzynkę kontaktową - objaśnił Ossowiecki, mieszając kawę. Na moment zostali jedynymi gośćmi. Waluciarze się ulotnili. Pianista wstał od instrumentu i w postawie na baczność gapił się na ulicę. Okazało się, że jest bardzo wysoki, szczupły, garnitur błyszczał na siedzeniu i łokciach.<br>- Może pan swobodnie pytać - powiedział Ossowiecki<br>- O co mam pytać? - zdziwił się Jassmont, nie miał takiego zamiaru.<br>Teraz Ossowiecki się zdziwił. - O co? O to co wszyscy.<br>- Przeczuwam, że pan sam coś powie, nieprzymuszony, wydaje mi się, że nawet już pan zaczął.<br>- Owszem, a czy pana interesuje, co się stanie z panem? Z