Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
swój rachunek.
Tak myślałem chodząc i szukając czegoś do zjedzenia w
opustoszałej po śniadaniu stołówce.
Znalazłem chrupką skórę chleba, której ktoś bezzębny nie
sprostał.
Zlałem do jednego kubka resztki kawy z kilku innych kubków, zbożowej kawy z
mlekiem.
Zjadłem, wypiłem, medytując nad swoim losem.
Nie wolno dać się zepchnąć ze swojej drogi do Itaki, nie mogę do
tego dopuścić, jeśli raz zacznie mnie dryfować, przepadnę prędzej czy
później.
Odys dokonał swego i zostawił wszystkim nadzieję, ale ktokolwiek
pójdzie w jego ślady bez woli wytrwania, zginie.
Pokrzepiony chlebem, kawą i ożywczą myślą, poszedłem na górę do
karmazynowej sali, aby się położyć.
Albowiem wziąłem
swój rachunek.<br> Tak myślałem chodząc i szukając czegoś do zjedzenia w<br>opustoszałej po śniadaniu stołówce.<br> Znalazłem chrupką skórę chleba, której ktoś bezzębny nie<br>sprostał.<br> Zlałem do jednego kubka resztki kawy z kilku innych kubków, zbożowej kawy z <br>mlekiem.<br> Zjadłem, wypiłem, medytując nad swoim losem.<br> Nie wolno dać się zepchnąć ze swojej drogi do Itaki, nie mogę do<br>tego dopuścić, jeśli raz zacznie mnie dryfować, przepadnę prędzej czy<br>później.<br> Odys dokonał swego i zostawił wszystkim nadzieję, ale ktokolwiek<br>pójdzie w jego ślady bez woli wytrwania, zginie.<br> Pokrzepiony chlebem, kawą i ożywczą myślą, poszedłem na górę do<br>karmazynowej sali, aby się położyć.<br> Albowiem wziąłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego