w Radomiu kłaniał się tyłem do publiczności. Podczas innego koncertu doprowadził z kolei widownię do szału. Tak przedłużał swoje przygotowania do występu, poprawiając aparaturę, że ludzie wrzeszczeli, przeklinali go. A on<br>w tym czasie spokojnie, jak lew przechadzał się to w jedną, to w drugą stronę. W końcu, w apogeum szału publiczności, zaczął grać "Czy mnie jeszcze pamiętasz", ludzie się uspokoili, a potem zaczęli wiwatować na jego cześć. Tak ogromną miał władzę nad publicznością.<br>Znaliśmy się od początku lat 70. Zapamiętam go jako człowieka kolorowego. Ale za to, że był kolorowy, płacił wysoką cenę. Do ataków na siebie z czasem się