liściach, zachwycające swoją gwałtowną zielenią,<br>i oczywiście my, Albin, Felek i ja, pierwsi zeskakujemy z wielbłądów, ledwie zdążyły przysiąść, i biegniemy do najbliższej z trzech piramid, zbudowanej z potężnych kamiennych ciosów, ale pomagając sobie nawzajem, wspinamy się na nie, pokonując cierpliwie ten nierówny pochyły stok, i wreszcie osiągamy szczyt,<br>owa tafla błękitu to Nil, który rozlewa się tu szeroko, stąd, z góry, widać to wyraźnie, a koledzy stoją u podnóża i krzyczą coś do nas, ale my nie słyszymy ich słów, przeżywamy nasz mały tryumf zdobywców...<br>a potem w mgnieniu oka odbywamy drogę powrotną...<br>i już wmieszani w naszą niewielką gromadkę