Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
się słyszeć
słodkie jak lipcowy miód tony walca angielskiego. Pierwszy raz w życiu
Witia słyszał taką rozkołysaną muzykę. Podkradł się pod okno. Orkiestra
nagle umilkła. Coś zaczęło skrzypieć. Ostrożnie wysunął głowę nad
parapet i zobaczył, jak Jadźka w białej ślubnej sukni nakręca patefon.
Zgrzytnęła igła, znów popłynęły tony walca, cienki tenor coś śpiewał po
niemiecku, a Jadźka z rozłożonymi rękoma wirowała po pokoju. Wydawało
mu się, że za chwilę uniesie się nad podłogę, wzbije w powietrze i
niczym biała gołębica uleci w niebo. Stał zapatrzony i nie widział, jak
zza rogu wysuwa się brat Jadźki z cebrzykiem pomyj. Tadzio zaszedł
Witię
się słyszeć<br>słodkie jak lipcowy miód tony walca angielskiego. Pierwszy raz w życiu<br>Witia słyszał taką rozkołysaną muzykę. Podkradł się pod okno. Orkiestra<br>nagle umilkła. Coś zaczęło skrzypieć. Ostrożnie wysunął głowę nad<br>parapet i zobaczył, jak Jadźka w białej ślubnej sukni nakręca patefon.<br>Zgrzytnęła igła, znów popłynęły tony walca, cienki tenor coś śpiewał po<br>niemiecku, a Jadźka z rozłożonymi rękoma wirowała po pokoju. Wydawało<br>mu się, że za chwilę uniesie się nad podłogę, wzbije w powietrze i<br>niczym biała gołębica uleci w niebo. Stał zapatrzony i nie widział, jak<br>zza rogu wysuwa się brat Jadźki z cebrzykiem pomyj. Tadzio zaszedł<br>Witię
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego