skwer nad Wisłą. <page nr=196> Tam, siedząc na ławce w cieniu drzew, całowali się do późna w nocy. W mroku błyszczały ogniki papierosów i rozlegały się rzewne melodie gitar i ustnych harmonijek. Wisłą przejeżdżały rzęsiście oświetlone statki z orkiestrą na pokładzie. Były to piękne wieczory, jaśmin pachniał...<br>- Dobrze, już dobrze. Dziewięć w treflach.<br>- Jakże - u wielkiej cholery - chcesz pan grać z dwunastoma kartami w ręku. Renons odrzuć pan! Panie Edwardzie, pan jest nieprzytomny.<br>- Pas.<br>- Kto na ręku?<br>- Rozłóż się pan, wszystko jedno. Oo, co ja tu widzę, nie ma karo... zaraz, co on zrzucił... aha, ma mariaż w pikach, wyjdziemy w piczka, buch