w czarnym stroju przypominającym habit, ale krótszym, odsłaniającym wysokie buty. Mężczyzna nosił brodę szeroką jak łopata, sięgającą niemal pasa, u którego zwisał miecz. Mimo tego miecza husycki kapłan prezentował się raczej dobrodusznie. I jowialnie. Może sprawiały to wysokie wypukłe czoło, krzaczaste brwi i owa broda właśnie, dzięki którym Ambroż wyglądał trochę jak Bóg Ojciec na bizantyńskiej ikonie. <br>- Pan Brazda - powitał ich dość serdecznie. - Cóż, lepiej późno niż wcale. Ekspedycja, widzę, zakończona powodzeniem? Bez strat? Chwali się, chwali. A brat Urban Horn? Z jakiej chmury nam tu spadł?<br>- Z czarnej - odrzekł kwaśno Horn. - Dzięki za ratunek, bracie Ambrożu. Nie przyszedł ani o