Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
sprzęt kuchenny, garnki, rondle; czyściła samowary, "prymusy" i układała wszystko starannie w workach z grubego płótna.

Mnie jednego tylko nie cieszył powrót do Nowych Sokolników. Chodziłem bezczynnie po zaśmieconych pokojach i nie mogłem uwolnić się od myśli, że pewno nigdy już nie zobaczę Poliny. Po raz pierwszy odczuwałem w sercu ucisk sprawiający niemal fizyczny ból.

"Pola, Polina, gdzie ty teraz przebywasz?" - mówiłem do siebie słowami Jewdokii.

Martwiłem się, że nie mam po niej żadnej pamiątki. Przepływało przeze mnie jak obłok wspomnienie jej słów i uśmiechów. Pola, Polina! Więc już nigdy?

Ojciec wynajął konne platformy, przewiózł cały nasz dobytek na stację do
sprzęt kuchenny, garnki, rondle; czyściła samowary, "prymusy" i układała wszystko starannie w workach z grubego płótna.<br><br>Mnie jednego tylko nie cieszył powrót do Nowych Sokolników. Chodziłem bezczynnie po zaśmieconych pokojach i nie mogłem uwolnić się od myśli, że pewno nigdy już nie zobaczę Poliny. Po raz pierwszy odczuwałem w sercu ucisk sprawiający niemal fizyczny ból.<br><br>"Pola, Polina, gdzie ty teraz przebywasz?" - mówiłem do siebie słowami Jewdokii.<br><br>Martwiłem się, że nie mam po niej żadnej pamiątki. Przepływało przeze mnie jak obłok wspomnienie jej słów i uśmiechów. Pola, Polina! Więc już nigdy?<br><br>Ojciec wynajął konne platformy, przewiózł cały nasz dobytek na stację do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego