no,<br>jedz, jedz, nikt cię tu nie chce skrzywdzić, jedz, wszyscy to samo<br>jemy. Tuliłem się do jego boku, do jego pyska, a on skamlał.<br> Mleka jeszcze czasem pochłeptał, ale chleba, sera, boczku czy nawet<br>mięsa z kurzej łydy nie tknął, gdy korzystając, że zrobiła się przerwa<br>w wojnie, zabił wujek Stefan kurę i matka ugotowała na kuchni w<br>chałupie rosołu, bo od wielu już dni nie jedliśmy gotowanego. Wrzucił<br>mi ten kawałek ze swojej łydy na mój talerz dziadek, mówiąc, masz,<br>zanieś mu, może to zje.<br> Stał akurat, co natchnęło mnie nadzieją, że może zje, bo rzadko kiedy<br>dało się