zupełnie nagle, ze strasznym hałasem - mówi Julek. Zenek w tych wyjaśnieniach <br>nie bierze żadnego udziału, wyszarpuje z siedzenia garść słomy i wyciera spoconego <br>konia, potem sięga po lejce i wolno wyprowadza wóz na szosę.<br> I tu następuje rozstanie: kobieta z dzieckiem odjeżdżają w swoją stronę, drogowi <br>zostają na miejscu i zabierają się do przerwanej pracy, Zenek z towarzyszami <br>i mechanikiem zawracają w stronę sklepiku.<br> Tymczasem przed sklepem zgromadził się mały tłumek, zdarzenie wywołało ludzi <br>z domów i pól, nadbiegły i dzieci. Otaczają sprzedawcę, który opowiada, co widział, <br>gestykulując i machając rękami <page nr=143>. Kilku małych chłopców wybiega naprzeciwko <br>idących.<br> - To ten - mówi sprzedawca, wskazując