się stać coś złego. Zawsze krzątała się po podwórku, karmiła kury, sprzątała, a dzisiaj - cisza. Skrzyknęła ojca i sąsiada, poszli zobaczyć, co z babcią.<br>Wewnątrz rozlatującej się chaty panował bałagan, zawartość szafy ubraniowej wymieszana była na podłodze z mąką, cukrem i kromkami suszonego chleba. W dużej izbie leżały na sofie zakrwawione zwłoki gospodyni z roztrzaskaną głową. Lekarz stwierdził później, że śmierć nastąpiła natychmiast, w wyniku bardzo silnych ciosów, zadanych tępym narzędziem.<br>4 marca 1997 roku cała Jabłoń oniemiała ze zgrozy. Zabójstwo Heleny Ł. nie mieściło się w żadnych racjonalnych kategoriach. Biedna, spokojna, ostrożna aż do przesady. Kiedy przed kilku laty spalił