za dużo, jak w szyfrowanej kombinacji nie do rozplątania. Niczego nie dawało się zrozumieć do końca. Nic nie pasowało do reszty, i dlatego nie chciał już rozumieć. To wszystko miało wyglądać inaczej - ten kraj, podróże po tutejszych miastach, nawet inscenizacja, którą przygotował i rozpisał przed wyjazdem. Wszystko, zamiast się składać, zawęźlało się tylko coraz bardziej. Miał tego dosyć. Nie wiedział, kiedy znalazł się pod zimną betonową ścianą. Przykucnął za rządkiem jakichś rozpląsanych małolatów i schował twarz w dłoniach, ukryty, znów kołysany karaibskim przybojem psalmu, który w tym brzmieniu słyszał pierwszy raz.<br><br>(<gap>)<br><br>Nowy chorał. Odjął ręce od oczu, dopiero kiedy ktoś położył