kryzysu, po którym nastąpić miałoby polityczne przesilenie, może nieoczekiwanie dla organizatorów fali strajkowej "Solidarności" przerodzić się w żywioł. A wtedy nawet nie będzie można wskazać winnych.<br><br>Pod Sejmem, w ostatnim stadium piątkowej konfrontacji, nieprawdziwą informację o zabitym górniku przyniósł w tłum Zygmunt Wrzodak. Z jego kamiennej twarzy, a także ze złowieszczego szmeru podnoszącego się wokół <orig>ursuskiego</> przywódcy wynikało, że to zmienia wszystko. Uspokajali Wrzodaka górnicy, właściwi organizatorzy demonstracji, twierdząc, że nie ma żadnej pewnej wiadomości o śmierci kogokolwiek. Doszło do ostrej wymiany słów. Do wyzwisk i licytowania się, kto stał pod URM-em bliżej armatek wodnych i <orig>pałujących</>, zwartych oddziałów. Ale