obcowanie z niewiastą pełnowartościową, że użyję takiego określenia, to jak przejazd pontiakiem firebird Ô75, gdzie co prawda nie ma szyb elektrycznych ani wspomagania, ale za to jak ryknie z tych dwu rur, jak wystrzeli w nieskończoną dal... Jak <orig>przygrzmoci</> w oczy horyzontem zbliżającym się w tempie "Highway To Hell" niezapomnianych AC/DC... Aż strach się bać rozbicia o drzewo - w szale, oczywiście! I jeszcze ta dystyngowana karoseria, nie gorsza od napoleonki z wisienką, niemrawo stateczna, a jednak drżąca w tej całej lodówce zmysłów! I jeszcze ta udawana niewinność, tak perwersyjna, że rozniesie po ścianach nawet atrapę granatu! Porównać da się to