Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
opuścił ręce uśmiechając się bezradnie. Wstał i podszedł do okna, za którym słońce chyliło się nad stepem. Jeszcze słyszał, jeszcze ścigały go niknące dźwięki, rozsypane, nieskładne. Step był z płynnego złota i czerwieni, całkiem bizantyjski. Lada chwila wychyną z jego głębi pociągłe twarze świętych, o wielkich, skośnych oczach z migdału. Błysną białkami i znikną w purpurowozłotym odmęcie.
- Gdybym nie chwytał się stu rzeczy na raz, mógłbym zostać kompozytorem. To było moje najświeższe dzieło. Piękne, prawda? - zaśmiał się cicho. - Nie masz pojęcia, ilu siedzi we mnie artystów. Gdyby ich tylko wydobyć na jaw, wyzwolić. Ale sztuka, niestety, wymaga żmudnej i upartej pracy
opuścił ręce uśmiechając się bezradnie. Wstał i podszedł do okna, za którym słońce chyliło się nad stepem. Jeszcze słyszał, jeszcze ścigały go niknące dźwięki, rozsypane, nieskładne. Step był z płynnego złota i czerwieni, całkiem bizantyjski. Lada chwila wychyną z jego głębi pociągłe twarze świętych, o wielkich, skośnych oczach z migdału. Błysną białkami i znikną w purpurowozłotym odmęcie.<br>- Gdybym nie chwytał się stu rzeczy na raz, mógłbym zostać kompozytorem. To było moje najświeższe dzieło. Piękne, prawda? - zaśmiał się cicho. - Nie masz pojęcia, ilu siedzi we mnie artystów. Gdyby ich tylko wydobyć na jaw, wyzwolić. Ale sztuka, niestety, wymaga żmudnej i upartej pracy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego