pod podłogami - tzw. kłapaki". Ale wtedy żaby nie przychodziły mi do głowy, toteż błogosławiłam okoliczność, że mieszkałam na pięterku, budowanym na pewno "dużo później" i którego mury - byłam pewna - nie mogły być siedzibą żadnych duchów ani strachów.<br> Ten pokoik zrósł się jednak w mojej pamięci z przeżyciami, może równie wstrząsającymi, aczkolwiek całkiem innej natury. Tu bowiem - mając dużo wolnego czasu i wiek po temu odpowiedni - oddawałam się namiętnie lekturze. Tu przebrnęłam przez niezliczone tomy <name type="tit">Jean Cristophe</> Romain Rollanda. Źle mówię, że przebrnęłam, chłonęłam je, wzruszona, zachwycona, mając poczucie własnej wysokiej rangi intelektualnej, skoro mi się podoba taka lektura (jestem ciekawa, czy