Suzanne, ale choć wiem, że wewnętrznie przyjęłaby to jako coś naturalnego, jej zewnętrzność, nie skontaktowana z moją, musiałaby to zakwestionować jako wybryk wariata.<br>Trwamy tak w nieznośnym napięciu ducha i nonszalancji ciał. Policjant, który zazwyczaj przynajmniej dla zachowania pozoru zwraca nieprzekonywającym tonem uwagę, że spacer jest dla kobiet, teraz przechodzi raz po raz obok nas z założonymi w tył rękami i przygląda się nam obojętnie. Z okna na pierwszym piętrze wychyla się Roullot, gwałtownie gestykuluje i krzyczy na mnie po nazwisku: - Eee, chodź szybko, jest list do ciebie! - Oddycham z ulgą, zrywam się i biegnę do gmachu. Wiem, że <page nr=50> Roullot łże