nami wisiał przeczysty błękit <br>i nagle zorientowałem się, że jest to emaliowany niebieski <br>czajnik, zupełnie taki sam, na jakim siedział pan Kleks, tylko <br>wielkości całego nieba. Z czajnika sączyło się <br>na ziemię słońce, a raczej złocisty wrzątek, <br>który parzył nas niemiłosiernie.<br><br>Pan Kleks, nie mogąc znieść takiego upału, zaczął <br>szybko rozbierać się, ale miał na sobie tyle surdutów, <br>że zdejmowanie ich nie miało końca. Kiedy zobaczyłem, <br>że głowa jego zaczęła się palić i z włosów <br>buchnął dym, porwałem z tacy szklankę z deszczem <br>i wylałem ją na pana Kleksa. Równocześnie lunął <br>rzęsisty deszcz, tylko że padał tym razem nie z góry