przekręcił klucz w kłódce od strychu. Oddał go później Surmowej.<br> - Oni nie mogą się wydostać, a wiedzą, że wojsko odeszło. Chcą, żeby ich wypuścić.<br> - Broń Boże! - krzyknęła Surmowa. - Natychmiast nas pomordują. Będą się mścić za kolegów, a w ogóle to są Niemcy!<br> - Musimy otworzyć, są uzbrojeni, a na strychu mnóstwo żelastwa. Wyrwą kłódkę, a wtedy może być gorzej. Nie ma komu zameldować, że są tutaj. Pójdę tam.<br>- Ja pójdę - przerwała ojcu Hania. - Oni mnie widzieli, szłam pierwsza. Może leżeli na belkach? Mogą myśleć, że ich widziałam i nie chciałam pokazać. Nic mi nie grozi.<br>- Tak trzeba zrobić, jak radzi panna Hania