Jubileusz i jubilat
Ale co, kiedy chodzi nie o rocznicę wydarzenia, tylko po prostu o urodziny? Parolatek nie jest jubilatem, a osiemnastolatek? To w końcu ważne urodziny. A jak z późniejszymi urodzinami?
30.09.2016
30.09.2016
Zastanawiam się, kogo można nazywać jubilatem. Powodem wątpliwości jest mało wyrazista definicja jubileuszu. Czy okrągła rocznica to taka, który wypada po całkowitej liczbie dekad – 20, 30 itd.? Chyba można zagęścić tę skalę do pięcioletnich odstępów, bo rocznicę typu 35 też obchodzi się czasem szczególnie. Ale co, kiedy chodzi nie o rocznicę wydarzenia, tylko po prostu o urodziny? Parolatek nie jest jubilatem, a osiemnastolatek? To w końcu ważne urodziny. A jak z późniejszymi urodzinami?
Na pewno jubileuszem nazwiemy okrągłą rocznicę (np. 30, 40), ale także taką, która wypada po pięcioleciu (np. 35-lecie). Jubileusz bowiem to ważne święto. A zatem jubilat to ten, kto takie święto obchodzi – 50. urodziny, 35-lecie pracy zawodowej itp.
Od jakiegoś czasu (dłuższego, bo już Czesław Niemen śpiewał: W domu święto, Krzyś jest dzisiaj ośmioletnim jubilatem…) słowa jubilat używa się na oznaczenie osoby, która obchodzi którekolwiek urodziny. Wynika to zapewne z chęci odróżnienia tego, kto obchodzi urodziny, od tego, kto obchodzi imieniny (solenizanta). Tradycyjnie bowiem oba te pojęcia „obsługuje” jeden rzeczownik – solenizant. Przyznam, że mam tu mieszane uczucia – z jednej strony rozumiem potrzebę nazewniczą (skoro są dwa pojęcia: ‘urodziny’ i ‘imieniny’, to chciałoby się, żeby każde z nich miało swój odpowiednik w nazwie osoby świętującej ten dzień), z drugiej strony nazywanie jubilatem 3-latka obchodzącego urodziny jest dla mnie po prostu pretensjonalne.
Od jakiegoś czasu (dłuższego, bo już Czesław Niemen śpiewał: W domu święto, Krzyś jest dzisiaj ośmioletnim jubilatem…) słowa jubilat używa się na oznaczenie osoby, która obchodzi którekolwiek urodziny. Wynika to zapewne z chęci odróżnienia tego, kto obchodzi urodziny, od tego, kto obchodzi imieniny (solenizanta). Tradycyjnie bowiem oba te pojęcia „obsługuje” jeden rzeczownik – solenizant. Przyznam, że mam tu mieszane uczucia – z jednej strony rozumiem potrzebę nazewniczą (skoro są dwa pojęcia: ‘urodziny’ i ‘imieniny’, to chciałoby się, żeby każde z nich miało swój odpowiednik w nazwie osoby świętującej ten dzień), z drugiej strony nazywanie jubilatem 3-latka obchodzącego urodziny jest dla mnie po prostu pretensjonalne.
Katarzyna Kłosińska, Uniwersytet Warszawski