Słodzimy herbatę
A jeśli mam herbatę, łyżeczkę i ilość cukru wynoszącą jedną całą i jeszcze połowę łyżeczki? „Słodzę herbatę półtorą (półtorej) łyżeczki cukru”? A może to już liczba mnoga i półtorymi łyczeczkami ją słodzę?
A gdyby ktoś miał zwyczaj słodzić herbatę widelcem (albo nożem, bo też rodzaj męski) i ilością cukru mieszczącą się na nim półtora raza?
8.06.2007
8.06.2007
Słodzę herbatę jedną łyżeczką cukru, połową łyżeczki cukru, ćwiercią łyżeczki cukru. Czy dobrze myślę? Bo chyba nie: „Słodzę herbatę ćwierć łyżeczki cukru”?A jeśli mam herbatę, łyżeczkę i ilość cukru wynoszącą jedną całą i jeszcze połowę łyżeczki? „Słodzę herbatę półtorą (półtorej) łyżeczki cukru”? A może to już liczba mnoga i półtorymi łyczeczkami ją słodzę?
A gdyby ktoś miał zwyczaj słodzić herbatę widelcem (albo nożem, bo też rodzaj męski) i ilością cukru mieszczącą się na nim półtora raza?
Wyrazy ćwierć, pół i półtora nie są typowymi liczebnikami i w zdaniu często sprawiają kłopot. Zamiana liczebnika na rzeczownik może być wtedy jakimś rozwiązaniem, ale ma ono ograniczenia, bo stosuje się tylko do słowa pół, zamienianego na połowa. Zresztą nawet i taka zamiana daje czasem sztuczne efekty, normalnie przecież powiemy: „Spotkanie trwało pół godziny”, a nie „Spotkanie trwało połowę godziny”.
Przechodzę do szczegółów. Zdanie „Słodzę herbatę ćwierć łyżeczki cukru” jest niedobre, w wersji „Słodzę herbatę ćwiercią łyżeczki cukru” brzmi znaczenie lepiej. Można też zrobić unik i powiedzieć: „Sypię ćwierć łyżeczki cukru do herbaty”. Gdybym sypał do herbaty aż pół łyeczki, to zaryzykowałbym i powiedział: „Słodzę herbatę pół łyżeczką cukru” (przez analogię do „Spotkaliśmy się przed pół rokiem”).
Nie napisałbym: „Słodzę herbatę półtorą łyżeczki cukru”, gdyż forma półtorą nie istnieje – oprócz półtora mamy do dyspozycji tylko półtorej. Skoro mówi się np. „Wrócił przed półtorej godziny”, to analogiczne zdanie z narzędnikiem: „Słodzę herbatę półtorej łyżeczki cukru” powinno być akceptowalne. Dla mnie jednak nie jest, prędzej już przystałbym na „Słodzę herbatę półtorej łyżeczką cukru”. A najbezpieczniej bym się czuł ze zdaniem: „Sypię półtorej łyżeczki cukru do herbaty”.
Gdyby do słodzenia służył nóż lub widelec, to żeńska forma półtorej by nie wchodziła w rachubę i trzeba by powiedzieć: „Słodzę herbatę półtora widelcem cukru”, analogicznie do: „Widzieliśmy się przed półtora rokiem”. Skoro jednak widelec nie jest jednostką miary substancji sypkich, to przykład jest trochę akademicki.
Przechodzę do szczegółów. Zdanie „Słodzę herbatę ćwierć łyżeczki cukru” jest niedobre, w wersji „Słodzę herbatę ćwiercią łyżeczki cukru” brzmi znaczenie lepiej. Można też zrobić unik i powiedzieć: „Sypię ćwierć łyżeczki cukru do herbaty”. Gdybym sypał do herbaty aż pół łyeczki, to zaryzykowałbym i powiedział: „Słodzę herbatę pół łyżeczką cukru” (przez analogię do „Spotkaliśmy się przed pół rokiem”).
Nie napisałbym: „Słodzę herbatę półtorą łyżeczki cukru”, gdyż forma półtorą nie istnieje – oprócz półtora mamy do dyspozycji tylko półtorej. Skoro mówi się np. „Wrócił przed półtorej godziny”, to analogiczne zdanie z narzędnikiem: „Słodzę herbatę półtorej łyżeczki cukru” powinno być akceptowalne. Dla mnie jednak nie jest, prędzej już przystałbym na „Słodzę herbatę półtorej łyżeczką cukru”. A najbezpieczniej bym się czuł ze zdaniem: „Sypię półtorej łyżeczki cukru do herbaty”.
Gdyby do słodzenia służył nóż lub widelec, to żeńska forma półtorej by nie wchodziła w rachubę i trzeba by powiedzieć: „Słodzę herbatę półtora widelcem cukru”, analogicznie do: „Widzieliśmy się przed półtora rokiem”. Skoro jednak widelec nie jest jednostką miary substancji sypkich, to przykład jest trochę akademicki.
Mirosław Bańko, PWN