O powody wyboru takiej pisowni trzeba by zapytać wydawcę – może zresztą miał on już okazję wyjaśniać swoją decyzję. Przypuszczam, że chodziło o wyraźniejsze zestawienie antonimicznych pojęć, a może też o zwrócenie uwagi czytelników. Czy takie postępowanie jest naganne? Nie chcę tu wszczynać dyskusji, ale myślę, że od osób, które sięgną po książkę Leszka Kołakowskiego, można oczekiwać znajomości ortografii na poziomie przynajmniej „mini”, jeśli nie „maksi”. Wydawca ma więc prawo spodziewać się, że jego gra z tytułem zostanie doceniona.
Inna rzecz, że cząstka mini jest stosunkowo często pisana rozdzielnie, np. Google podaje ponad 23000 trafień dla frazy mini słownik. Ciekawe, że kilka trafień dotyczy frazy mini słownik ortograficzny. Jeden z tak reklamowanych słowników można nawet kupić za 1 zł – cena wydaje się adekwatna do tytułu.