sobie
płynę sobie łódką, a nade mną płyną (sobie) obłoki
Dzień dobry, mam pytanie odnośnie do pojawiającej się czasami w prognozach pogody quasi-poetyckiej konstrukcji językowej typu: od zachodu płyną sobie chmury...
Wyraz sobie dodany tu do czasownika płynąć żadną miarą nie wskazuje na to, że czynność ta jest „całkowicie zależna od woli wykonującej ją osoby i zwykle sprawia jej przyjemność” (por. Inny słownik języka polskiego). Płynące po niebie chmury (częściej obłoki) jako uosabiające zmienną naturę rzeczy toposy literackie obecne są w twórczości wielu poetów, choćby Mickiewicza, Miłosza,
Szymborskiej, Harasymowicza czy Ratajczaka. Nigdy jednak nie płyną one tam sobie, co najwyżej są wprawiane w ruch przez wiatr, któremu w pewnym kontekście można już przypisać atrybut sprawczości, jak dzieje się to w przypadku greckiej pneumy z Ewangelii Janowej, upowszechnionej przez łacińskie „spiritus flat ubi vult”, co zostało przetłumaczone na język polski jako „duch wieje kędy chce” lub „wiatr wieje tam, gdzie chce” (J 3,8).
A życie sobie (sic!) płynie, jak gdyby nigdy nic...
Z poważaniem
Wyraz sobie, dodawany do czasownika, rzeczywiście podkreśla niezależność działania danego obiektu. Wskazuje, że czynność jest całkowicie zależna od woli wykonującej ją osoby i zwykle sprawia jej przyjemność, por. np. Gramy sobie w piłkę. W tej funkcji na pewno nie powinniśmy go odnosić do chmur płynących po niebie. Ale omawiany tu wyraz często występuje także w formułach rozpoczynających bajki, por. Był sobie król…, Był sobie paź…, Był sobie raz balonik… Być może użycie sobie w prognozie pogody jest bardziej rodzajem stylizacji – podkreślmy od razu, że mało fortunnej – na tekst bajkowy niż podkreśleniem faktu „niezależnego działania chmur”. Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć. Niezależnie jednak od tego, którą z funkcji pełni ten wyraz w przytoczonym w pytaniu fragmencie, zdanie Od zachodu płyną sobie chmury należy uznać za mało udane pod względem poprawnościowym.